Medyczne aspekty i następstwa sztucznego zapłodnienia.

 

 

Kliknij i promuj artykuł na swojej tablicy

 

          Ostatnimi czasy w polskich, mediach toczy się ożywiona debata wokół projektu refundacji z budżetu państwa zabiegów sztucznego zapłodnienia popularnie nazywanych in vitro. Mnożą się głosy gloryfikujące tę metodę, a jej zwolennicy podkreślają, że chodzi przecież o szczęście dwojga ludzi, którzy jedynie pragną mieć własne dziecko. W dyskusjach tych, jeśli nawet wspomina się gdzieś na marginesie o aspektach etycznych i moralnych tego typu zabiegów, to już niemal zupełnie przemilcza się skutki uboczne tej metody zarówno dla zdrowia matki jak i dziecka, a nawet przyszłych pokoleń.

          Interesujące jest to, że dyskusja ta została wywołana w roku, w którym zbiegają się ze sobą dwie rocznice. Pierwsza z nich, to 40 lat od powstania Encykliki o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego Humanae vitae papieża Pawła VI, a druga to już mniej chlubna data: 40 lat temu przyszło na świat pierwsze „dziecko z probówki”. I choć wspomniana encyklika nie mówi bezpośrednio o sztucznym zapłodnieniu, gdyż metoda ta jeszcze nie była wtedy szeroko znana, a wręcz trzymana w tajemnicy, to jednak zagadnienia poruszone przez Papieża, a dotyczące szacunku dla początków życia ludzkiego także do niej się odnoszą.

          W niniejszym artykule pragnę skupić się na omówieniu zagadnień medycznych związanych ze sztucznym zapłodnieniem, patrząc na nie w świetle teologii moralnej. Więcej miejsca pragnę również poświęcić negatywnym skutkom – przemilczanym przez media – zapłodnienia pozaustrojowego, zarówno w odniesieniu do matki jak i dziecka poczętego tą metodą.

          Nim jednak przejdę do omawiania zasygnalizowanego problemu pragnę pokrótce przedstawić owe 40 lat historii, które upływa od zastosowania po raz pierwszy metody in vitro.

         

40 lat  in vitro

 

          Pierwsze próby sztucznego zapłodnienia podjęto na jedwabnikach już w XVII wieku, a w XVIII w. eksperymentowano na pająkach, łososiach i sukach. Mniej więcej w tym samym czasie dokonano również pierwszej próby zapłodnienia kobiety przez iniekcję nasienia męża do pochwy. Wszystkie te próby dotyczyły jednak zapłodnienia wewnątrzustrojowego (in vivo) - w organizmie matki. Idea zapłodnienia pozaustrojowego, powstała już w 1937 roku[1].  Jednakże pierwszego udanego zapłodnienia pozaustrojowego dokonano dopiero pod koniec lat 70 XX w. Wtedy to dwaj angielscy naukowcy R.G. Edwards i P.C. Steptoe doprowadzili do poczęcia ludzkiego embrionu w warunkach laboratoryjnych i jego implantacji w organizmie matki. Pozytywny wynik tego eksperymentu został poprzedzany sektami nieudanych prób i zniszczonych zarodków. Rezultatem tego zabiegu były narodziny w dniu 25 sierpnia 1978 r. w Royal Hospital w Oldham dziewczynki Louise Brown, która w ten sposób stała się pierwszym w historii „dzieckiem z probówki”. Na naszym polskim gruncie pierwsze „dziecko z probówki” przyszło na świat w 1987 roku w Instytucie Ginekologii i Położnictwa prof. Mariana Szamatowicza w Białymstoku. W chwili obecnej oblicza się, że w skutek zastosowania jednej z metod in vitro (jest ich bowiem kilka) w skali całego świata urodziło się ponad milion dzieci[2].

 

 

Technika sztucznego zapłodnienia

 

          Obecnie postaram się przybliżyć sam problem sztucznego zapłodnienia. Jak wynika z rozmów, jakie powadzę z różnymi ludźmi, wielu z nich nie posiada nawet podstawowych wiadomości na ten temat. A takie czy inne opinie są wypowiadane raczej pod wpływem emocji, niż na podstawie posiadanej, rzetelnej wiedzy. Można przypuszczać, że odpowiednia edukacja w tym temacie pozwoliłaby uniknąć wielu niepotrzebnych sporów, a tym samym zrozumieć i przyjąć stanowisko Kościoła w tej kwestii.

 

          Różnorodność stosowanych metod

 

          Problem niepłodności, który wykazuje ciągłą tendencję wzrostową oraz intensywny rozwój medycyny doprowadziły do powstania Medycyny Rozrodu Wspomaganego (ART - Assisted Reproductive Techniques). Techniki te próbują zastąpić naturalną drogę przekazywania życia ludzkiego w akcie małżeńskim metodami technik laboratoryjnych. Do najbardziej znanych zaliczamy:

 

          Sztuczna inseminacja domaciczna nasieniem męża lub dawcy[3]. Nasienie pobierane jest na drodze masturbacji, co już jest czynem moralnie niedopuszczalnym. Wybrane z ejakulatu i wyselekcjonowane, plemniki podaje się przy pomocy cewnika poprzez szyjkę bezpośrednio do jamy macicy. Jeżeli lekarz stwierdzi, że nasienie nie spełnia określonych wymagań (czyli de facto mężczyzna jest bezpłodny), proponuje się inseminację nasieniem dawcy - obcego mężczyzny, według wybranych cech np. od IQ -współczynnika inteligencji, pozycji społecznej itp. W ten sposób następuje uprzedmiotowienie i technicyzacja procesu przekazywania życia, sprowadzenie go do rozrodu, hodowli. Samo zaś dziecko zostaje pozbawione możliwości poznania swojej prawdziwej tożsamości, również tej genetycznej. Może też dojść w przyszłości do związku kazirodczego, jeśli spotka się rodzeństwo pochodzące od jednego dawcy spermy.

 
          Zapłodnienie pozaustrojowe (FIVET - fertilization in vitro with embrion transfer) -  polega na pobraniu komórek rozrodczych zarówno od kobiety (komórki jajowe), jak i od mężczyzny (plemniki). W zależności od pochodzenia gamet rozróżniamy zapłodnienie homologiczne[4] (jajo i nasienie pochodzą od małżonków) oraz zapłodnienie heterologiczne[5] (do zapłodnienia wykorzystano nasienie lub komórkę jajową dawcy, spoza małżeństwa)[6]. W celu uzyskania najlepszych rezultatów, u kobiety stosuje się hormonalną stymulację owulacji, co pozwala na wzrost kilku lub kilkunastu pęcherzyków jajnikowych w jednym cyklu. Komórki jajowe pobiera się poprzez nakłucie jajnika pod kontrolą USG, w krótkotrwałym znieczuleniu ogólnym lub w miejscowym. Plemniki zaś poprzez masturbację lub w przypadku zaburzeń w spermatogenezie, poprzez biopsję najądrza lub jądra. Tak samo jak w przypadku sztucznej inscenizacji dokonuje się selekcji plemników. Samo zapłodnienie odbywa się w warunkach laboratoryjnych, poza ustrojem (ciałem) kobiety (stąd nazwa) „na szkle”.

          Zarodki po zapłodnieniu w probówce, po kilku dniach (od 3 do 6 dni) podaje się cewnikiem do jamy macicy, gdzie ma dojść do ich implantacji. Im więcej zarodków uzyskamy in vitro, tym większa szansa na zagnieżdżenie. Zwykle nie wszystkie się zagnieżdżają, również nie wszystkie przeżywają następne etapy rozwoju. Zazwyczaj wprowadza się 2 zarodki u kobiet przed 35. rokiem życia i 3 zarodki po 35. roku życia. W przypadku gdy jednak dojdzie do rozwoju trzech zarodków, proponuje się parze "redukcję płodów w ciąży wielopłodowej" - zabicie jednego lub dwojga dzieci. Ciąża "wielopłodowa" to znacznie zwiększone ryzyko poronienia i przedterminowego porodu. Jeżeli rozpozna się natomiast nieuleczalną wadę rozwojową (np. Zespół Downa), a nawet wady, które można leczyć chirurgicznie, np. wady serca, proponuje się selektywną terminację, czyli uśmiercenie chorego dziecka przed urodzeniem[7].


          Jeszcze innymi stosowanymi metodami sztucznego zapłodnienia są: GIFT i ZIFT. Metody te polegają na podaniu, przy pomocy zastosowania laparoskopii[8], mieszaniny komórek jajowych wraz z zawiesiną plemników przez strzępki jajowodu do jego bańki, gdzie ma dochodzić do zapłodnienia. Jest to tzw. dojajowodowe przeniesienie gamet (GIFT - gamete intrafallopian tube transfer). Jednak za bardziej skuteczne uważa się przeniesienie zygot do jajowodów (ZIFT - zygote intrafallopian tube transfer). Różnica w stosunku do GIFT polega na tym, że do połączenia gamet dochodzi in vitro, a przez laparoskop do jajowodów podaje się zarodki w kolejnych fazach rozwoju, takich, w jakich znajdują się one w cyklu naturalnym tuż przed implantacją w ściance macicy. Ponieważ metody te wymagają wykonywania laparoskopii, a więc wiążą się z możliwością dodatkowych powikłań[9].


          Procedura in vitro


          FIVET składa się z kilku faz, o niektórych z nich była już mowa. Teraz postaram się przedstawić je w kolejności ich wykonywania.

 

1. Stymulacja hormonalna, czyli tzw. hiperowulacja.  Po podawaniu kobiecie analogu GnRH, który stymuluje przysadkę mózgową do produkcji hormonów oddziałujących na jajnik zachodzi indukcja jednoczesnego dojrzewania wielu pęcherzyków jajnikowych. Przebieg stymulacji monitorowany jest codziennymi przezpochwowymi badaniami USG, które pozwalają zmierzyć rozwijające się pęcherzyki. Codziennie też oznacza się poziom estradiolu w surowicy krwi. Na podstawie tych badań ustala się dawkowanie środka stymulującego stosownie do reakcji pacjentki.

2.  Aspiracja pęcherzyka - pobranie komórek jajowych.  W znieczuleniu miejscowym lub ogólnym wykonuje się punkcję pęcherzyków jajnikowych. Punkcja wykonywana jest albo przy użyciu wprowadzanego przez pępek laparoskopu, albo sondy dopochwowej wprowadzanej drogą nakłucia sklepienia bocznego pochwy, albo sondy brzusznej. Po pobraniu komórek jajowych dokonuje się ich selekcji pod względem ich dojrzałości, a następnie umieszcza na specjalnej pożywce hodowlanej.

3.  Przygotowanie plemników. Przed pobraniem nasienia mężczyzna jest poddawany badaniom bakteriologicznym.  W przypadku stwierdzenia dużej ilości bakterii stosuje się leczenie antybiotykami. Przy pozytywnym wyniku badań następuje oddanie nasienia przez masturbację. Kolejne czynności, którym poddawane jest nasienie męskie, to: wyeliminowanie płynu nasiennego, wyselekcjonowanie żywych i najbardziej ruchliwych plemników, zastosowanie substancji polepszających ruchliwość i zdolność przeżycia plemników, ewentualnie izolację plemników z moczu w przypadku istnienia ejakulacji wstecznej do pęcherza moczowego.

4.  Zapłodnienie - po mniej więcej 4-6 godzinach od pobrania komórek jajowych do pożywki hodowlanej, w którym się one znajdują, wprowadza się ok. 200 tysięcy plemników. Po upływie 16-20 godzin sprawdza się, czy doszło do syngamii[10]. Eliminuje się komórki zapłodnione polispermicznie[11] lub aktywowane partenogenetycznie[12]. U pozostałych zarodków obserwuje się rozwój w postaci podziału blastomerów. Duży odsetek zarodków obumiera w okresie przedimplantacyjnym, czego przyczyną są m.in. gwałtowne zmiany chromosomalne wywołane podawanymi specyfikami i „ulepszaczami”.

5.  Implantacja - w celu uzyskania pewności implantacji zarodka w jamie macicy wprowadza się do niej od 2 do 4 zarodków. Transfer dokonuje się przez szyjkę macicy przy użyciu cewnika. Źródła medyczne podają, że skuteczność zabiegu przy wprowadzeniu jednego zarodka wynosi 10 proc., przy dwóch - 15 proc., przy trzech - 25 proc., przy czterech - 30 proc. Ze względu na zaistnienie ciąży mnogiej przeniesienie większej liczby zarodków uzależnia się od wieku kobiety. W takich przypadkach informuje się przyszłych „rodziców” o ryzyku i możliwości tzw. „selektywnej redukcji zarodków”, czyli zabicia wybranych dzieci w przypadku ciąży mnogiej[13].

 

In vitro – bomba z opóźnionym zapłonem

 

          Jak już wspomniałem we wstępie zwolennicy zapłodnienia pozaustrojowego jednym tchem wymieniają „błogosławieństwa” płynące ze stosowania tej metody pomijając jednocześnie zagrożenia jakie ona niesie dla zdrowia matki i dziecka. Tymczasem jak pokazują najnowsze badania, coraz bardziej agresywne techniki zapłodnienia mogą nie być takim błogosławieństwem, jakim jeszcze niedawno się wydawały. Do tej pory wątpliwości co do in vitro  dotyczyły jedynie zagadnień natury etycznej i moralnej, na świecie niewiele było badań dotyczących zdrowia tych dzieci. Jednak dziś naukowcy dostarczają twardych, naukowych argumentów medycznych.

          W 2003 roku w tygodniku naukowym „Nature” podano dane z jednego tylko rejestru takich dzieci: z Western Australia Reproductive Technology Registry. Dzieci „z probówki” miały, jako roczne niemowlęta, dwukrotnie większą liczbę defektów wrodzonych (9% wobec 4,2%). Dotyczy to wad serca i układu krążenia, wad układu pokarmowego i powłok jamy brzusznej, wad centralnego układu nerwowego i układu moczowo-płciowego.

          Niektóre bardzo rzadkie zespoły chorobowe, np. uwarunkowane rodzicielskim piętnem genomowym („genomic imprinting”), zespół Beckwitha-Wiedemanna charakteryzujący się makrosomią (dużymi rozmiarami dziecka) oraz licznymi wadami rozwojowymi prowadzącymi do rozwoju hipoglikemii oraz guzów nowotworowych, sześciokrotnie częściej występują u dzieci poczętych in vitro niż u dzieci poczętych w sposób naturalny[14]. U dzieci dotkniętych syndromem Beckwitha-Wiedemanna dochodzi najczęściej do rozwoju tzw. guza Wilmsa (nerczak zarodkowy), wątrobiaka zarodkowego, nerwiaka niedojrzałego i innych nowotworów. Prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń jest wprost proporcjonalne do czasu przechowywania embrionów w sztucznym środowisku przed przeniesieniem do organizmu matki[15].

          Dzieci te miały dwa i pół raza częściej zbyt niską wagę przy urodzeniu, zapadały częściej na infekcje w ciągu pierwszego roku życia i wiele z nich miało problemy z oddychaniem. Mają zwiększoną podatność na infekcje, częściej występuje u nich astma, zaburzenia immunologiczne, zapalenia reumatoidalne stawów[16].

          U dzieci poczętych in vitro dochodzi także do rozwoju wad układu moczowego, takich jak np. rozwój pęcherza moczowego na zewnątrz organizmu. Naukowcy twierdzą, że prawdopodobieństwo wystąpienia wad układu moczowego jest u nich 7 razy większe niż u pozostałych dzieci[17].

          Już w roku 1981 J. D. Biggers a potem w roku 1988 T. A. Shannon i L. S. Cahill informowali o niebezpiecznych następstwach genetycznych u dzieci poczętych przy pomocy techniki in vitro. W wyniku podjętych badań udowodnili oni uszkodzenia embrionu na skutek użytych specyfików chemicznych[18] w celu wywołania nadowulacji u kobiety[19].

          U dzieci poczętych „w probówce”, jak informuje medyczne czasopismo „Lancet”, wzrasta również ryzyko zachorowania na rzadki nowotwór oka. Holenderscy naukowcy z Uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Amsterdamie oceniają, że dzieci te są od 5 do 7 razy bardziej narażone na retinoblastomę - raka siatkówki. Nowotwór ten, grożący utratą wzroku, występuje w wieku niemowlęcym i wczesnodziecięcym i daje charakterystyczny u chorych objaw "kociego oka" - źrenica nie jest, jak zwykle, czarna, ale daje białawy odblask[20].

          Zapłodnienie pozaustrojowe pozwala, na przesunięcie w czasie decyzji o posiadaniu dziecka. Nie pozostaje to jednak obojętnym dla zdrowia dziecka na poziomie genetycznym. Jak podają Dill oraz McGillivray, ilość anomalii chromosomowych zwiększa się wraz z wiekiem matki. Dla przykładu: możliwość pojawienia się zespołu Downa u dziecka, którego matka ma 20 lat wynosi 1 na 1420; gdy matka jest w wieku 30 lat możliwość ta wzrasta do 1 na 1140; 35 lat – 1 na 360; 40 lat – 1 na 100; 45 lat – 1 na 30[21].

          Innym poważnym zagrożeniem są tzw. ciąże mnogie i pozamaciczne. W celu zwiększenia prawdopodobieństwa implantacji embrionu w organizmie matki, do macicy wprowadza się jednocześnie kilka zarodków. 22% ciąż rozwijających się po zastosowaniu sztucznego zapłodnienia w probówce to ciąże mnogie. Zaś możliwość wystąpienia ciąży pozamacicznej na skutek zastosowania techniki FIVET wzrasta z 2,5% do 8,3%[22]. Ciąża mnoga, podobnie jak i ciąża pozamaciczna, stanowi bardzo poważne niebezpieczeństwo zarówno dla dzieci poczętych jak i ich matki. W celu uniknięcia ewentualnych powikłań spowodowanych ciążą mnogą, przeprowadza się tzw. „redukcję embrionalną”, która w rzeczywistości jest aborcją selekcyjną[23].

          Kobiety poddające się zapłodnieniu in vitro muszą liczyć się także z możliwością wystąpienia zespołu hiperstymulacji jajników i z dalszymi powikłaniami zakrzepowo-zatorowymi, które potencjalnie mogą być nawet śmiertelne, jak np. zawał serca. Opisywano również możliwość wystąpienia tocznia trzewnego, pęknięcia wrzodu dwunastnicy czy endometriozy[24].

          Pojawiają się również nowe metody zapłodnienia in vitro, które w środowiskach naukowych wzbudzają wiele kontrowersji. Jedną z nich jest tzw. mikropanipulacja. W 1992 roku powstała pierwsza ciąża przy zastosowaniu tej nowej techniki. Polega ona na docytoplazmatycznym wstrzyknięciu pobieranych z męskich jąder komórek, które nie są jeszcze w pełni wykształconymi plemnikami do komórki jajowej. Hoduje się je w laboratorium, a następnie jeden taki słaby i nieruchliwy plemnik wstrzykuje się wprost do kobiecego jaja. Wybitny brytyjski embriolog Robert Winston, „ojciec” setek dzieci „z probówki”, nazywa tę metodę „wyścigiem z jednym tylko koniem”. Przy normalnym zapłodnieniu wyścig do jaja wygrywa bowiem plemnik najsilniejszy, najzdrowszy, posiadający najlepszy materiał genetyczny. Natomiast wstrzykiwanie jednego tylko słabowitego plemnika, któremu trzeba pomóc, żeby w ogóle dotarł do celu, jest oczywistym pominięciem naturalnej selekcji sprzyjającej najlepiej wyposażonym. Wskutek tego niepłodność ojca może zostać przeniesiona na następne pokolenie, prawdopodobne jest również wystąpienie innych wad i oczywiste osłabienie materiału genetycznego przekazywanego dalszym pokoleniom[25].

          Z kolei naukowcy amerykańscy w czasopiśmie „Proceedings of the National Academy of Sciences” informują z kolei o ryzyku, jakim dla zdrowia dzieci „z probówki” może być kolejna innowacja. Mają oni na uwadze dłuższe niż dotąd hodowanie zarodków w laboratorium, co w założeniu ma ułatwić wybór najzdrowszych embrionów, a zarazem zwiększyć szanse donoszenia ciąży. Zarodki pozostają więc nie 2 do 3, ale 5 lub 6 dni „na szkle”, czyli poza organizmem matki. Może to jednak, ich zdaniem, zmienić przemianę materii i zarazem aktywność genów, co objawi się różnymi schorzeniami w życiu dorosłym tych dzieci. Z zarodków myszy otrzymywanych tą metodą wyrastały zwierzęta z zaburzeniami pamięci i zmniejszoną czujnością[26].

          Nowe metody zapłodnienia pozaustrojowego pojawiają się jak „grzyby po deszczu”. Do jednej z najnowszych należy odmładzanie komórek jajowych starszych kobiet. Do jaj potencjalnych matek wstrzykuje się niewielką ilość cytoplazmy, pobraną z komórek jajowych młodych dawczyń. Dalsze badania wykazały jednak, że procedura ta dramatycznie zwiększa ryzyko chorób i mutacji genetycznych, np. poważnej choroby Turnera, wywołanej całkowitym lub częściowym zanikiem chromosomu X, co grozi m.in. niepłodnością dotkniętych nią dziewczynek. W USA Agencja do spraw Żywności i Leków zabroniła stosowania tej metody[27].

          Inny zespół genetyków pracujących pod kierownictwem dr. Kena McElreavey z paryskiego Instytutu Pasteura w czerwcu 2002 poinformował o zwiększonym ryzyku wystąpienia wad układu rozrodczego u dzieci poczętych w sztuczny sposób. Badania dowiodły, że około 5 procent mężczyzn z zaburzeniami płodności ma zmutowany chromosom Y w niektórych komórkach, np. plemnikach. Z połączenia tak zmutowanego plemnika z komórką jajową może urodzić się dziecko - chłopiec z niedorozwojem płciowym, dziedzicząc przypadłość po ojcu[28].

         

          Przeprowadzonej analizy wynika jednoznacznie, że sztuczne zapłodnienie in vitro wcale nie służy życiu, ale jest swoistego rodzaju bombą z opóźnionym zapłonem, dodajmy nieobliczalną w swoich skutkach. In vitro jest protezą medycyny (dochodową protezą!) służącą zaspokajaniu egoistycznych pragnień rodziców, którzy do celu, jakim jest własny potomek idą po trupach innych swoich dzieci. Nie licząc się przy tym, jaka będzie przyszłość tego dziecka, a nawet wnuków.

 

 

Psychologiczne konsekwencje zapłodnienia in vitro

 

          Mówiąc o skutkach medycznych sztucznego zapłodnienia nie sposób pominąć konsekwencji natury psychologicznej, jakie powoduje ono w życiu i psychice małżonków oraz dziecka „z próbówki”. Dr Urszula Dudziak z Instytutu Nauk o Rodzinie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego wylicza następujące konsekwencje:

 

1.  nadmierna koncentracja małżonków na jednym problemie (tj. bezdzietności i staraniach o to, by mieć dziecko);

2.  podporządkowanie dotychczasowego życia małżonków zabiegom związanym z poczęciem dziecka;

3.  brak czasu na spotkania towarzyskie ze znajomymi, zaniedbywanie ich;

4.  dyskomfort spowodowany wielokrotnymi iniekcjami, pobieraniem krwi, badaniami ultrasonograficznymi;

5.  napięcie emocjonalne i stres związany z oczekiwaniem na rezultaty kolejnych zabiegów;

6.  zwiększenie liczby konfliktów między małżonkami, teściami itp.;

7.  zawód związany z niepowodzeniami;

8.  zmęczenie i zniechęcenie;

9.  instrumentalizacja mężczyzny związana z pozyskiwaniem plemników poprzez masturbację;

10. uprzedmiotowienie kobiety poprzez poddawanie jej sztucznej inseminacji;

11. przedmiotowe traktowanie dziecka, które zamiast ciepła ciała i miłości rodziców zastaje szklane probówki i zimne lodówki;

12. patologizacja postawy macierzyńskiej (matka nie chroni wszystkich dzieci, ale naraża je na śmierć i rozmaite zaburzenia, traktuje dziecko jak przedmiot, który musi zdobyć);

13. postawa: za wszelką cenę „mieć dziecko”, zamiast „być matką”,

14. dążenie do celu „po trupach”, godzenie się na śmierć wielu embrionów i przyczynianie się do tego;

15. nadopiekuńczość lub nadmierne wymagania wobec dzieci, których poczęciu towarzyszyły tak długotrwałe starania;

16. możliwość „zespołu ocaleńca” u osób, które wiedzą, że zostały poczęte metodą in vitro: „dlaczego ja żyję, skoro tyle moich sióstr i braci zginęło?” - ciężar trudny do udźwignięcia, chęć zasługiwania na życie, balansowanie na granicy życia i śmierci[29].

 


Składam reklamację – „towar” wadliwy

 

          A co jeśli „zamówione dziecko” nie spełni oczekiwań wymagających rodziców? Jeśli okaże się, że upragniony potomek, w którego tyle zainwestowano, dla którego poniesiono tyle ofiar i kosztów naznaczony jest chorobą genetyczną, trwałym kalectwem lub innym upośledzeniem? Czy przyjmą takie dziecko, które przecież jest istotą ludzką i dzieckiem Bożym, jako dar? Czy też może zgodnie z logiką produkcji, czyli „prawa” do otrzymania w pełni wartościowego „towaru” złożą reklamację żądając zgodnie z prawami rynku wymiany „towaru” na nowy[30]? Czy tacy rodzice obdarzą takie dziecko miłością? Dziecko, które w jakiś sposób będzie dla nich wyrzutem sumienia, przypomnieniem grzechu pychy, tego, że chcieli „poprawić” Pana Boga. Czy też może porzucą je, oddadzą do domu dziecka!

          Nie są to bynajmniej pytania bezpodstawne funkcjonujące w jakiejś wirtualnej rzeczywistości. Tam gdzie egoizm, wygodnictwo i wyrachowanie zastępuje miłość i szacunek dla ustalonego przez Boga porządku – tam wszystko jest możliwe!

 

 

Niewygodna alternatywa – naprotechnologia

 

          Za z góry fałszywe należy uznać przekonanie, że jedynym remedium na niepłodność jest in vitro. Wielu lekarzy zbyt szybko diagnozuje zwracające się do nich po pomoc pary, jako bezpłodne i kwalifikuje je na in vitro, które jest jedynie ominięciem, a nie rozwiązaniem problemu. Zaś w samej debacie nt. in vitro pomija się inne alternatywne metody.

          Jedną z naturalnych, skutecznych i tanich metod walki z niepłodnością jest bardzo mało znana w Polsce naprotechnologia (NaProTechnology - natural procreative technology). Twórcą tej metody jest prof. T.W. Hilgers, ginekolog, chirurg i specjalista chorób kobiecych, dyrektor Instytutu Naukowego im. Papieża Pawła VI z siedzibą w mieście Omaha (USA).

          Naprotechnologia jest stosunkowo młodą metodą walki z chorobą niepłodności - liczy sobie zaledwie 25 lat. Sukces naprotechnologii polega na pełnej współpracy pomiędzy lekarzem i pacjentką. Nic w tej metodzie nie jest narzucane odgórnie czy domniemane. Nie ma w niej miejsca na przypuszczenia. To wiedza, w której najważniejsze miejsce zajmują nie tylko biochemia czy endokrynologia, ale też sprawdzone techniki leczenia, jakie na co dzień stosują w swoich praktykach ginekolodzy medycyny konwencjonalnej. Zawdzięczać to można tzw. biologicznym markerom, które precyzyjnie potrafią przekazać autentyczny stan hormonalny kobiety. Po kilku miesiącach obserwacji – zwykle 2-3 cyklach – lekarz może już zacząć szukać przyczyny niepłodności, zlecając testy i przepisując leki – ale zarówno badania, jak i leki dobierane są zgodnie z indywidualnym cyklem konkretnej kobiety. Podstawowa różnica pomiędzy naprotechnologią a metodą in vitro polega na tym, że lekarze proponujący sztuczne zapłodnienie nie badają cyklu kobiety. A według naprotechnologów, przy leczeniu bezpłodności najważniejsza jest współpraca z naturalnym cyklem kobiety[31].

          Skuteczność naprotechnologii jest kilkakrotnie większa od metody in vitro. Szacuje się, że ok. 70% par, które przez innych lekarzy zostały uznane za niepłodne, doczekało się potomstwa. Dzięki naprotechnologii 30% par po nieudanych próbach in vitro zostaje rodzicami w sposób całkowicie naturalny, mimo faktu, że próby poczęcia dziecka przez in vitro obniżają szanse małżonków na naturalne poczęcie. Stosując naprotechnologię, która jest metodą naturalną i ekologiczną – para przeżywająca dramat niepłodności uniknie niekorzystnych skutków zdrowotnych, jakie niesie za sobą metoda in vitro[32].

          Naprotechnologia pozwala również donosić ciążę do końca i urodzić potomstwo w 79% „beznadziejnych” przypadków skazanych na poronienia. Niedonoszona ciąża to między innymi problem stosowania inwazyjnych technik zapładniania, w wielu przypadkach kończących się ciążą mnogą lub 200-procentowym wzrostem ryzyka ich fizycznej deformacji. Potrafi także w 95% usunąć przykre dolegliwości menopauzy, przez odpowiedni dobór hormonów i w ten oto sposób ochronić 75% kobiet przed zbyteczną ingerencją chirurga[33].

          W związku z powyższym zdziwienie wywołuje fakt, że tego typu metoda, mimo, że istnieje ona już 25 lat w dalszym ciągu jest tak mało znana! Dlaczego metoda, która jest zgodna z naturą, o wiele bardziej skuteczna i tańsza nie jest tak powszechnie stosowana jak in vitro? Może właśnie ze względu na ten ostatni czynnik, że jest tańsza, że nie będzie przynosić krociowych zysków! Może dlatego, że gdyby znalazła ona szerokie zastosowanie, to upadłby cały biznes związany z zapłodnieniem pozaustrojowym (banki spermy, kliniki specjalizujące się w sztucznym zapłodnieniu, przestaliby być potrzebni dawcy nasienia i komórek jajowych, matki zastępcze itd.). A może i dlatego, że w przypadku naprotechnologii wszystko obywa się naturalnie, nie można „zaprojektować” swojego dziecka. W naprotechnologii nie można, jak nauczał Paweł VI, wziąć za przedmiot aktu woli tego, co ze swej istoty narusza ład moralny - a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka (HV 14).

 

          Kończąc rozważania wokół sztucznego zapłodnienia z przykrością trzeba stwierdzić, że tak naprawdę nie służy ono życiu, jak o tym zapewniają uczestnicy publicznej debaty. Wręcz przeciwnie służy ona śmierci milionów niewinnych istot ludzkich, bogaceniu się nielicznych, a w wielu przypadkach kończy się okaleczeniem fizycznym i psychicznym dzieci „z probówki” i kobiet. Zwykła uczciwość domaga się, aby podając argumenty „za” przedstawić również argumenty „przeciw”, a tych ostatnich jakoś brakuje w publicznych wypowiedziach medialnych „autorytetów”. „Kruszy się kopie” i „staje na głowie”, aby wymóc refundację tych kosztownych i mało skutecznych metod przez państwo, a nie mówi się o innych alternatywnych, naturalnych i tanich metodach leczenia niepłodności i ich refundacji.

          Sztuczne zapłodnienie w ostatecznym rozrachunku wpisuje się, czy też jest jednym z przejawów „cywilizacji śmierci”, o której mówił Sługa Boży Jan Paweł II i dlatego jest ona głęboko niemoralna i niedopuszczalna, a jej stosowanie nie może być w absolutnie w żaden sposób usprawiedliwione.

         

 

 

 

dk. Jacek Jan Pawłowicz

Żytomierz - Ukraina


 

[1] Zob. T. Jakubowski, W trosce o godność ludzkiego życia. Sztuczne zapłodnienie, „Katecheta” 5(2001) s. 53.

[2] Por. A. Muszala, Sztuczne zapłodnienie, w: Encyklopedia Bioetyki, red. A. Muszala, Radom 2005, s. 428-429.

[3] Czyli mamy tu do czynienia z zapłodnieniem homologicznym lub heterologicznym tak samo jak w przypadku in vitro.

[4] Zapłodnienie homologiczne jak i sztuczna inscenizacja, nawet praktykowane w ramach małżeństwa są moralnie niedopuszczalne, gdyż powodują oddzielenie aktu płciowego od aktu prokreacji, który jest aktem nierozdzielnie cielesnym i duchowym. Zob. J. Orzeszyna, Teologiczno-moralny aspekt niepłodności małżeńskiej, Kraków 2005, s. 230-231.

[5] Technika zapłodnienia heterologicznego podobnie jak homologicznego jest moralnie niedopuszczalna z uwagi na oddzielenie poczęcia od małżeństwa. Użycie gamet osób spoza małżeństwa zaprzecza jedności małżeńskiej i wierności małżonków. Dodatkowo narusza prawo dziecka do bycia poczętym i wydanym na świat przez małżeństwo i w małżeństwie. Zob. J. Orzeszyna, dz. cyt., s. 221.

[6] Por. D. Sawicki Moralność a „in vitro”. Ocena etyczna medycznie wspomaganego poczęcia człowieka, Łomża 2002, s. 66-67.

[7] Por. M. Jedrzejczak, Niepłodność – dziecko dobrobytu, wyd. intern.  www.dlapolski.pl/in-vitro

[8] Laparoskopia ginekologiczna to metoda diagnostyczna i zabiegowa polegająca na wykonaniu trzech niewielkich nacięć, przez które wprowadza się do jamy brzusznej układ optyczny i niewielkich rozmiarów narzędzia chirurgiczne. Badanie to umożliwia obejrzenie zewnętrznej powierzchni narządów jamy brzusznej i wykonywanie różnorodnych zabiegów ginekologicznych, takich jak wyłuszczenie torbieli jajników czy mięśniaków macicy, jak również diagnostykę i leczenie zabiegowe niepłodności. W.J. Rogiewicz, Laparoskopia w ginekologii, wyd. intern. www.resmedica.pl/zdart4982.html

[9] Por. M. Jedrzejczak, art. cyt.

[10] Syngamia - połączenie się gamety żeńskiej z męską w jedną komórkę – zygotę.

[11] Zapłodnione więcej niż jednym plemnikiem. Tego typu komórki nie mają szans na przeżycie.

[12] Partenogeneza (z greckiego παρθενος, „dziewica” oraz γενεσις „narodziny”) – dzieworództwo, odmiana rozmnażania płciowego polegająca na rozwoju osobników potomnych jedynie z niezapłodnionej komórki jajowej, bez udziału plemnika. Winkipedia – Wolna Encyklopedia, pl.wikipedia.org/wiki/Partenogeneza; W przypadku człowieka chodzi o embrion z ludzkiego jaja, które jednak nie zostało zapłodnione plemnikiem.

[13] Zob. U. Dudziak, Prawda o in vitro. Skutki zapłodnienia in vitro, wyd. intern. www.dlapolski.pl/in-vitro

[14] Por. serwis “Medical News Today” z 27 listopada 2007 r.

[15] M. Garbacz, Prawda o In vitro. Zagrożenia dla matek i potomstwa, wyd. intern. www.dlapolski.pl/in-vitro2

[16] Por. M. Jedrzejczak, art. cyt.

[17] M. Garbacz, art. cyt.

[18] Chodzi tu o użycie hormonu hCG, który wpływa na wzrost hiperploidii w dojrzałych komórkach jajowych jak również i w samym embrionie. Por. A. Spagnolo, Bioetica nella ricerca e nella prassi medica, Torino 1997, s. 489. 

[19] Por. T. A. Shannon, L. S. Cahill, Religion and Artificial Reproduction, New York 1988, s. 7-8.

[20] B. Kastory, Probówki Pandory, „Newsweek” 32(2004) s. 47.

[21] Por. A.J. Katolo, Sztuczne zapłodnienie w kontekście prawdy o ludzkiej płciowości, wyd. intern. www.mateusz.pl/mt/ak/ak-fivet.htm

[22] Por. Spagnolo, Tecniche di fecondazione artificiale e inizio della vita umana, s. 604-605.

[23] Por. tamże;  Endometrioza - polega na powstawaniu małych, owalnych, torbielowatych guzełków z komórek błony śluzowej wyściełającej macicę (endometrium). Charakterystyczną cechą tych guzków są niewielkie odbarwione blizny. Dokładne przyczyny tej choroby nie są znane, jednak wśród najbardziej prawdopodobnych podaje się implantację (przypuszcza się, że przyczyną jest wszczepienie i zagnieżdżenie się komórek endometrium). Skutkiem endometriozy jajowodów i jajników jest często trwała niepłodność (schorzenie to występuje u 50 - 70% niepłodnych kobiet). J. Hofman-Wiśniewska, Endometrioza, wyd. intern. www.resmedica.pl.

[24] B.a., Naprotechnologia – szansa na dziecko bez in vitro, wyd. intern. http://ekai.pl/serwis/?print=1&MID=14327

[25] Por. B. Kastory, Probówki Pandory, „Newsweek” 32(2004) s. 48; zob. także K. Kozioł, P. Lewandowski, J.K. Wolski, Rozród człowieka. Malejąca rola  kobiety w niepłodności małżeńskiej, wyd. intern. www.borgis.pl

[26] Por. tamże.

[27] Por. tamże, s. 49.

[28] M. Garbacz, art. cyt.

[29] Zob. U. Dudziak, art. cyt.

[30] Por. O. Plich, dz. cyt.

[31] Por. Naprotechnologia, wyd. intern. www.ecomedicum.org/naprotechnologia.html

[32] B.a., Naprotechnoligia – szansa na dziecko bez in vitro, dz. cyt.

[33] Por. A. Wiejak, Naprotechnologia w służbie życiu, „Nasz Dziennik” 21(2008), 25 stycznia, s. 19.